Przychodzę do Was z pewnymi przemyśleniami. Właśnie zakończyła się uroczystość otwarcia nowej inwestycji miasta Łódź, na której miałam przyjemność być i relacjonować i jak większość, wypiłam kieliszek szampana.
Nie jestem abstynentką, ale alkohol do mojego organizmu trafia bardzo rzadko i są to spontaniczne okazje. Refleksja jednak nie wzięła się stąd – nie z toastu – a z codziennego życia moich klientów w sklepie, w którym pracuję.
Na naszych półkach jest również alkohol. Pracuję w pierwszej linii zderzenia z klientem, czyli kasy, nadzór samoobsługi i informacja. Mam pewne obserwacje po ponad miesiącu pracy.
Alkohol jest równie często kupowanym artykułem co chleb. Od 80% klientów kupujących alkohol, słyszę przy kasie te same słowa: "ostrożnie, to jest najważniejsze". Od osiemdziesięciu procent słownie...
Bywają sytuacje, że klientowi brakuje pieniędzy, co wtedy robi? Odkłada ziemniaki, odkłada pieczywo, kupuje sam czteropak piwa.
Natchnęło mnie to do wyciągnięcia na światło dzienne kilku bardzo popularnych mitów o alkoholu.
Nie wiem czy się ze mną zgodzicie, czy nie, pewnie wbijam kij w mrowisko, ale nie będzie mnie to specjalnie dziwić, widząc zaangażowanie społeczności w picie alkoholu.
1. Wydawałoby się, że jeżeli pijamy alkohol w małych ilościach, to nic nam się nie może stać.
Z punktu widzenia racjonalizatorki, którą uparcie jestem i wciąż wiele analizuję, przypominam, że regularność ma największe znaczenie.
Badanie z udziałem 36 tys. osób pokazało, że regularne picie (nawet małych ilości) ma dla mózgu podobne konsekwencje, jak starzenie się organizmu.
2. Nieco nawiązując do powyższego mitu, że kieliszek wina do obiadu jest wręcz wskazany, mówi się, że to zdrowo.
Według raportu Europejskiego Stowarzyszenia Kardiologicznego, osoby, które przyjmowały kieliszek wina dziennie (16 g alkoholu etylowego), były o 16 % bardziej narażone na ryzyko wystąpienia nieregularnego tętna w ciągu najbliższych 14 lat w porównaniu z osobami, które nie spożywają alkoholu w ogóle.
Dodatkowo dochodzi kwestia szybkiego uzależnienia się od tego „jednego kieliszka” …
3. Nawiązując do wina, mówi się, że zwiększa ilość płytek krwi.
Niestety nie jest to prawdą. W 100 ml czerwonego wina znajdziesz tylko około 0,5 mg żelaza. Zamiast więc wydawać pieniądze na wino, zamów sobie lepiej dobry stek lub kawałek ryby w ulubionej restauracji.
4. Setki razy już usłyszałam, że piwo to nie alkohol.
Kiedy słyszę to zdanie, ciarki przechodzą mi po plecach. Co za bzdura! To, że zawartość procentowa alkoholu w piwie jest mniejsza, nie oznacza, że piwo nie szkodzi lub nie uzależnia. Piwo, wino i alkohole mocne, zawierają ten sam rodzaj alkoholu, czyli etanol, który przecież wpływa na organizm zawsze tak samo niezależnie od tego, co pijesz.
5. Wiele osób twierdzi, że impreza bez alkoholu nie ma sensu.
Jeżeli w Twoim środowisku rozrywka równa się alkohol, to znaczy, że jesteś w złym miejscu. Jeśli zależy Ci na zbudowaniu sobie pięknego, szczęśliwego i przede wszystkim zdrowego życia, przemyśl to i odetnij takie toksyczne relacje.
Wobec upartego stawania ludzi przy starych przekonaniach, pozostaje mi uśmiech. Życzę wszystkim dobrego i udanego dnia. 💋
Czytam Twój tekst i myślę sobie, jak wiele z tych „niewinnych przyzwyczajeń” może nas cicho i niepostrzeżenie wciągać w coś, czego nie chcemy.
OdpowiedzUsuńZmroziło mnie szczególnie to zdanie o odkładaniu ziemniaków, a kupowaniu piwa – to więcej niż statystyka. To smutny obraz naszych priorytetów.
Cenię Twoją odwagę, by o tym mówić i konsekwencję w patrzeniu głębiej niż tylko na etykietkę.
Również nie jestem abstynentką, ale ... ;) ludzie, którzy coraz bardziej koncentrują swoje życie na alkoholu, nie zdają sobie sprawy, jak to ich przytupywanie wokół flaszek, wyszukiwanie okazji, podkreślanie, że oni tylko troszeczkę, albo o matko, 35 dni już nie pili, albo była sobota, a oni ani hu hu, wygląda żałośnie dla osoby, dla której alkohol naprawdę nie jest istotnym zagadnieniem. Wymieniłaś pięć dobrych punktów :)
OdpowiedzUsuń