piątek, 28 lipca 2023

Czas pędzi tak czy owak.

Pięknie pada, deszcz pozytywnie mnie dziś nastroił. Gorączka lata ustąpiła zbawiennemu deszczowi. Ziemia odetchnęła i my także, bo – mówię jak słychać – każdy odtajał, ulgą wzniósł pierś w głębokim oddechu.
    Wiele się działo, więc przerwa od opowieści z wojaży trochę się przeciąga. Mam też nadzieję, że pojawienie się nowego wpisu, nie odciągnie Waszej uwagi od poprzedniego, bo rozmawia się z Wami bardzo przyjemnie i nadal tam zaglądam.

Zintensyfikowałam sportowe podboje w lasach, a właściwie leśnych parkach. Czuję się w tym doskonale. Kondycja podkręcona na maksa i czuję, że da się spożytkować ten czas jeszcze lepiej. ← Nie bez powodu to zapisuję.
    W mieście żyję jak nie w mieście. Rano wychodzę, wracam brudna. Przy ostatnich deszczach nawet ubłocona. I chce się żyć!

Słota nie jest przeszkodą, o czym opowiedziałam niedawno pod drugim adresem. ⏩Deszczowa Łódź natchnęła mnie na przejażdżkę rowerem. Test nowych spodni przeciwdeszczowych i "kuferka" na ramę, nie pozostawił złudzeń. Wszystko działa.
    Dzisiejsze wybieganie i wszystko do prania, cała ja do prania, ale endorfin naprodukowałam tyle, że do przyszłego tygodnia mi starczy. Teraz przerwa, nie będę miała czasu na treningi. Potrzebuję mieć czas dla kogoś innego. Sobota pracująca, niedziela: spotkanie w Kościele, potem odwiedziny, bo jak powiedziałam A, to musi być B! Zaczynamy z mężem praktykowanie utrzymywania kontaktów z rodziną, która też tego chce.
    Tak to właśnie jest, ludzie zweryfikowali się już dawno, nie toleruję miłości jednoosobowej. Jeśli komuś nie zależy, mnie przestaje zależeć. Telefon milczy, a wystarczy napisać, zainteresować się. Jeśli tego nie ma, rozumiem, że przestałam być atrakcyjna dla tych osób (albo potrzebna).





Mieszczę się w swoje stare spodnie, które nosiłam w liceum. ← To również nie bez powodu piszę. Były już tak zniszczone, poprzecierane i sprane, że zrobiłam z nich krótkie szorty do zadań specjalnych, typu "brudne wyjścia".
    W praniu nogawki się postrzępiły, wyglądają teraz jak najnowszy krzyk mody. Zauważyłam, że moda na kloszarda nabiera prędkości, coraz częściej widzę ludzi w strzępach zamiast spodni. Nie musze rozumieć wszystkiego. 😉


Psychopata za kółkiem nadal dostępny na łódzkich (i około łódzkich) drogach, jak chcecie sobie popatrzeć, przyjeżdżajcie. 🤣
    Z daleka sympatyczna dziewczyna, ale z bliska... lepiej nie podchodzić...
        Piratem drogowym nie jestem, bo nie stać mnie na notoryczne naprawy zawieszenia.



No właśnie. Gdy w pracy powiedziałam naszej nowej koleżance (lat 20) ile mam lat, przez 10 minut chodziła w niedowierzającym zapytaniu malującym się na jej twarzy.
    Nadal nie jem śniadań i unikam nabiału. Według wielu, powinnam już dawno na coś chorować, albo w ogóle nie żyć. ← O tym też nie bez powodu wspominam.

Ale za to jak już jem, to nie byle co. Śniadanie wjeżdża około 14.

Omlet – wersja wytrawna z wędzonym tofu.

Omlet – wersja na słodko.

→ A teraz tłumaczę. Czas szybko mija, cała plejada przygód – jakby miały miejsce wczoraj – wszystkie wspomnienia, wyjątkowe wyjazdy, liceum, pierwsi przyjaciele – i to wszystko już jest przeszłością pod grubym kurzem, a tamte miejsca nie wyglądają jak wtedy (ludzie też nie).
    Stuknęło mi w tym miesiącu 36 lat. Lipiec jest moim miesiącem, choć nie ulubionym, choć z latem jestem na bakier. Spróbowałam się do niego dostosować, by czuć się dobrze. Udało się, o czym już pisałam.

Jak mogę ocenić miniony rok życia? Czarci ogon strzelił mnie jak z bata w plecy, kiedy ten uciekał przede mną. Można żyć w zwycięstwie, ale przebiegła gadzina potrafi napsuć krwi. Czas ten był nieidealny, ale jak zawrzeć w jednym akapicie to, co przestało być już dla mnie ważne?
    Patrzę wprzód. Wiem, że łatwo nie będzie. Idą gorsze czasy, pewne rzeczy są nieuniknione i myślę, że w jakimś stopniu to przeczuwacie. Byle do końca, a potem już będzie jak po ciężkim upale w deszczu.
    W zasadzie niczego już przez to nie planuję (chodzi o takie naprawdę dalekosiężne plany). Ale nie wyłączam się z życia, realizuję dalej pewne projekty, nie mogę doczekać się wrześniowego urlopu, normalnie pracuję, a na mojej twarzy często gości uśmiech. Nie boję się.

W pracy mamy zwyczaj dawania sobie prezentów. Cukierki zaniosłam, a wróciłam do domu z eleganckimi czekoladkami i Prosecco. Świetnie, mam do Aperola.

W pracy były słodycze, (chyba) szefowa przyniosła na swoje imieniny.

W moim wieku ludzie na coś chorują. Biorą jakieś tabletki, często są u lekarza. Są przy kości, mają gromadkę dzieci, żyją z dnia na dzień, nie mają hobby, perspektyw. Nie odpoczywają. Żyją pracą i plotkami. Nie mają siły, nie wysypiają się, a w pracy się męczą, brakuje kondycji, często nawet schylić się nie mogą.
    Mnie zaś często wypominano, że wiek to wyrok, że metryki nie oszukam. Znam starsze od siebie i żyją równie bajecznie, więc to nie prawda, że za rok coś się zmieni (nie mówimy teraz o wypadkach losowych).
    Dopóki jest jak jest, dopóki się da, póki ten świat stoi, robię to co robię. Wiem, że to będzie miało swój kres, ale póki to możliwe, nie zamierzam się zatrzymywać, bo nie znam ku temu żadnego powodu.

20 komentarzy:

  1. według moich obserwacji tempo mody na poszarpane, czy też dziurawe spodnie jest dość stałe od kilku lat i przyznam, że co poniektóre dziewczyny wyglądają w nich dosyć sexy, ale nazwa "na kloszarda" jakoś mi nie pasuje, nie konweniuje mi to wizualnie z widokiem statystycznego kloszarda, czy też takiego stereotypowego...
    za to przypomniała mi się dawna moda ('"posthipisowska"?) na połatane jeansy, którą praktykowałem przez pierwszy okres studiów, wtedy też uprawiałem zawodniczo brydż sportowy i wśród różnych turniejów chadzałem na taki osiedlowy, trochę mniejszej rangi, grywałem na nim przez jakiś czas z jednym kolegą w stałej parze, on się ubierał jakoś tam "normalnie", ale za to nosił odjechaną, bardzo pocieszną nerdowską bródkę, w efekcie czego dorobiliśmy się wtedy lokalnej, zbiorczej ksywy "Robinson i Koziołek", LOL...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam na dziewczynach dosłownie strzępy. Spodnie chyba XXL (nosicielka szczupła). Uwierz mi, że to nie wyglądało wcale sexy.
      Za to połatane jeansy bywają ciekawe.

      Usuń
    2. aha, czyli wygląda to na mix z dawną modą deskorolkowców, oni przez jakiś czas nosili takie XXL zapinane wręcz na klacie... próbuję sobie to wyobrazić i faktycznie, w tym przypadku chyba podzielę Twoje zdanie...

      Usuń
  2. Chce się żyć... tym, którym się chce. Szczęśliwcom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co Ty myślisz, że mnie to samo z drzewa spadło?

      Usuń
    2. Nie wiem, ale czy to ma znaczenie?

      Usuń
    3. No raczej ma. Na to wszystko trzeba zapracować. Owszem, są rzeczy, które dostajemy, ale wiele z tego jest wynikiem ambicji.

      Usuń
    4. Nie na wszystko da się zapracować, niestety.

      Usuń
    5. Szczęście często rodzi nieudaczników. Takich co o nic nie muszą się troszczyć, wszystko im samo przychodzi. Ale pewnego dnia budzą się z ręką w nocniku.

      Usuń
  3. Najlepsze życzenia, spełnienia marzeń!
    Piękny wiek! piękna Ty:-)
    Gdy miałam 36 lat tez chadzałam w szortach i miałam małe dziecko, a energii mnóstwo, z chorób tylko migreny.
    Ludzie różnie się starzeją, to zasługa także genów, ale praca nad sobą jest kluczowa, sama jesteś najlepszym przykładem.
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli stanowiłaś przykład szczęśliwej, ładnej matki. Powiem Ci szczerze, że bardzo rzadko to teraz widuję.

      Usuń
  4. Warto doceniać to, co jest, cieszyc sie zyciem, budować sobie swoją codziennosc w taki sposób, by znajdowac w niej spełnienie, radosć i spokój. W Twoim wieku też byłam pełna sił i zgrabna. Nadal jestem pełna sił, choc szczupłosc dawno juz za mną, niestety. Jeszcze sie czasem łudzę, że uda mi sie schudnąc, ale wiem, że na pewno nie do tego stopnia by zmieścić sie w dawne szorty. Choc dresowe spodnie sprzed trzydziestu paru lat, z okresu, gdy byłam w ciazy nadal noszę, Ale dresowe - wiadomo, rozciagliwe!:-) A posty przerywane i jedzenie dopeiro po południu tez niekiedy stosuję i czuję, jak dobrze mi to robi.
    U mnie tez często pada teraz. Uwielbiam zapach deszczu. Tuż przed jego pojawieniem sie w powietrzu wyczuwam ten charakterystyczny aromat czystości, świeżości, wzruszenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz, wspomina się teraz, że to był dobry wiek, fajny, że miało się tą energię, czyli wcale niczego z kosmosu nie osiągnęłam. Ale podpatrując świat w drugą stronę, z perspektywy moich rówieśników oraz młodszych nawet o 10 lat, nie ma czegoś takiego, a jestem jedną z niewielu.

      Usuń
  5. Najlepsze życzenia, niechaj radość i optymizm nigdy Cię nie opuszczają. Mój syn w tym miesiącu skończył 39, ma partnerkę 34-letnią, a zachowują się jak osiemdziesięciolatkowie-nic im się nie chce. Aż żal patrzeć. Fajnie czytało się wpis, choć mnie werwy nie dodał. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego najlepszego lipcowa Dziewczyno! :)
    Fajnie jest być w twoim wieku i cieszyć się takim zdrowiem, formą i wytrzymałością. Też się staram trzymać formę, na ile to możliwe. Nie daję jednak najczęściej rady jeździć w deszczu. Za to spacerki w kurtce przeciwdeszczowej uskuteczniam. A potem zmieniam ciuchy na suche :).
    Ucząc się nowych rzeczy nigdy się nie starzejemy, bo mózg się od tego odmładza. Sport i aktywność też pobudzają te naturalne hormony młodości.
    Uściski nie tylko urodzinowe!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :))

      Rzeczą jasną jest, że wieku się nie przegoni, tylko wiek nas dogoni. Wszystko w swoim tempie. :)
      Motywacją są dla mnie emerytki ćwiczące w klubach fitness. Widzę, że się da, więc czemu nie spróbować tak do końca?

      Nie dajesz rady w deszcz z jakiego konkretnie powodu?

      Sport to jedno, ale ćwiczenia umysłu to samo sedno. Mój dziadek do zacnego wieku grał w gry logiczne, ogrywał ludzi w warcaby przez Internet, czytał, rozwiązywał krzyżówki. Był elokwentny i wesoły. Dopiero kiedy choroba zabrała mu oczy i przestał to wszystko robić, zaczął się naprawdę starzeć i umysł już nie był tak jasny jak wcześniej.

      Usuń
  7. Aha, zapomniałam napisać o kontaktach z ludźmi. Też za nikim już nie latam. Albo chęć kontaktu pochodzi z obu stron, albo ja też się stopniowo wycofuję albo wręcz odcinam. O wiele mi lepiej tak żyć, odczuwam głęboki spokój i radość z bycia samą, bo moje towarzystwo często cieszy i uspokaja mnie najbardziej. :) Zupełnie nie odczuwam tego, co ludzie nazywają samotnością. Wręcz trudno mi znaleźć czas na moich przyjaciół i bliskich, ale jak już, to spędzam go na długich i szczerych rozmowach i intensywnym przebywaniu z drugim człowiekiem.
    Jeśli komuś nie odpowiada moje zachowanie, czy poglądy, to widać nie jesteśmy dopasowani. Nie ma obowiązku, żeby być. Więc akceptuję to już bez większej walki, najczęściej zbywają zwyczajnie wzruszeniem ramion. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (...)odczuwam głęboki spokój i radość z bycia samą(...) <- całe życie tak miałam. A mąż jest jedyną osobą, która nie zaburza mi tego spokoju. Ale i tak wyszukuję chwil, kiedy mogę pobyć sama ze sobą. Potrzebuję tego. Nigdy nie odczuwałam samotności, nie rozumiem co to jest i dlaczego ludzie przez nią tak cierpią.

      Usuń