poniedziałek, 29 kwietnia 2024

Pewna dziejów historia - pierwszy rozdział.

Skoro po ⏩prologu jednogłośnie zdecydowaliście, że chcecie poznać ciąg dalszy, wypuszczam pierwszy rozdział.
    Przypomnę, że cała historia wydarzyła się naprawdę, że ten związek istniał i wyrył w mojej pamięci swoją ścieżkę.
    Wszystko skompresowałam do tych naprawdę kluczowych wydarzeń, nie rozwlekałam się o szare dni. Płynąc do brzegu, chciałam z tej historii wyciągnąć pewne pouczenie, które na koniec wybrzmi puentą.
    Miłej zabawy w poznawaniu dalszych dziejów tego toksycznego związku.

⏩prolog

Dla tych, którym nie chce się czytać,
ja to robię w 6 minut:



ROZDZIAŁ 1

Zwykła codzienność


To wcale nie była jej pierwsza miłość, którą się zachłysnęła i nie wyobrażała sobie życia bez niej. Owszem - nie wyobrażała sobie życia bez niej, ale Konrad nie był jej pierwszym przeżyciem sercowym. W liceum była zakochana kilkukrotnie, ale młodzieńcza niedojrzałość nie utrzymała żadnego związku.

Zatem pierwszy żar Edyta miała już dawno za sobą, zaś ten związek wydawał się przeżywany z rozmysłem jak przeżuwane jedzenie, którym chce się delektować zanim bezpowrotnie zniknie z talerza. Z Konradem było trochę tak, jak z co chwila inaczej doprawianym daniem. Pierwszy kęs słodki, drugi pikantny, trzeci znowu słodki itd... Zmienność nastrojów Konrada była irytująca, czasami nie wiedziała jak się zachować, by nie wywołać niepotrzebnej burzy. Kiedy on żartuje, a kiedy jest poważny. Był nie do końca czytelny, a jednak determinowało Edytę, by przy niej czuł się zawsze dobrze. To ją uzależniało...

Czuła potrzebę dbania o niego. Dzisiaj powiedziałaby, że to presja z jego strony i że tak naprawdę miała mu zastąpić matkę. Lecz wtedy czuła się w tej roli doskonale - w roli jego opiekunki i kochanki jednocześnie.

Konrad mieszkał z matką. Edyta przychodziła do ich mieszkania codziennie. Zazwyczaj już w progu potrafiła ustalić w jakim on jest nastroju. Nierzadko gdy jeszcze butów nie zdjęła, padało z jego ust:

– Zrób mi herbatę, sobie też możesz. – To znaczyło, że był bardzo zajęty.

Wpatrzony w komputer, nawet nie uraczył jej spojrzeniem. Ale przecież mogła poczekać. I tak zaraz usiądzie obok niego i będzie na wyłączność. Wtedy zrobi z nią co zechce.

Sprawy forum klubu motoryzacyjnego to była jego świętość. Edyta znajdowała się na drugim miejscu. Dopóki więc nie przeczytał wszystkich nowych wpisów, nie odzywała się. Siedzieli tak w milczeniu długo. Edyta włączała telewizor, oglądała programy, które niespecjalnie ją interesowały, ale z czasem nawet odnajdywała takie, które były ciekawe. Nie nudziła się. Miała matczyną cierpliwość.

Potem Konrad wyłączał komputer i siadał koło niej. Rozpoczynały się pierwsze czułości, a kończyło się zależnie od tego, czy byli sami. Z czasem przestał go obchodzić nastój ukochanej, jej zdanie, rzadziej pytał jak Edycie minął dzień, coraz rzadziej angażował się w kreatywne spędzanie wspólnego czasu. Zauważyła, że w zasadzie ich spotkania zaczęły krążyć wokół łóżka, a kiedy nie mogły wokół niego krążyć - wtedy Konrad był zły.

Myślała sobie, że pewnie wszyscy mężczyźni tak mają. Wybaczała mu każdą ignorancję jej potrzeb, każdy przejaw egoizmu i wszystko, co uczynił wbrew jej. Nie stawiała mu żadnych granic, zgadzając się na absolutnie wszystko. Sądziła wówczas, że tak właśnie wygląda związek, a jej uległość idzie w parze z miłością. Konrad wykorzystywał to i skrupulatnie posuwał się coraz dalej.

Film był zawsze tylko pretekstem. Żadnego razem nie obejrzeli od początku do końca. Przez trzy lata związku - żadnego.

Powoli zaczęło jej to już przeszkadzać, jego potrzeby znacznie zaczęły przerastać jej potrzeby, a w tym był nader kreatywny. Awantury o to, że Edyta nie jest bardziej pomysłowa w łóżku, były coraz częstsze. Czuła się powoli coraz mniej atrakcyjna, a przede wszystkim niewystarczająca.

Tworzył ją na wzór swojego ideału. Dla niego przestała nosić spodnie, bo najbardziej podobała mu się w spódnicach, obojętnie jakiej długości. Jego matka w ogóle nie miała spodni w szafie, uważał więc spódnice za szczyt kobiecości. Edyta dostosowała się do tego, przecież to drobiazg, nic takiego ubierać się inaczej dla faceta.

Czuła, że to co dla niego robi, ma wielką wartość i czuła się z tym naprawdę dobrze, wręcz była dumna. Po prostu zgadzała się i cieszyła się tymi zmianami. Zaczęła nosić szpilki, bo go to kręciło. I coś jeszcze, co sobie sama ubzdurała, mianowicie, że na co dzień związywała włosy, a rozpuszczała je tylko przy nim. Uznała swoje walory za zarezerwowane.

Mieszkała z rodzicami. Przez trzy lata trwania związku, na palcach jednej dłoni można było policzyć ile razy Konrad do nich przyjechał. Miał samochód, ale zawsze mówił, że nie ma na paliwo. Edyta jeździła do niego komunikacją miejską przez całe miasto, ta podróż trwała około godziny w jedną stronę. Najgorzej było gdy autobus się spóźniał. Konrad wtedy stawał się zazdrosny do tego stopnia, że jego wyobraźnia podpowiadała mu najgorsze scenariusze. "Na pewno spóźniała się bo z kimś jest, albo wcale nie przyjedzie..."

Czasami szalał... Przeważnie szalał. Od razu pisał, dzwonił, denerwował się. A potem był zły aż do momentu, w którym lądowali w łóżku. Potem znów był słodkim daniem deserowym, kochany jak do rany przyłóż.

Uczyła się czytać z niego i coraz lepiej rozpoznawała jego emocje. Pomimo jego niezadowolenia z jej niedoskonałej osoby, Edyta czuła się coraz lepszą dziewczyną dla niego. I paradoksalnie bardzo ją to budowało.

29 komentarzy:

  1. trochę mi brakuje w opisie sytuacji, jak oni spędzają ze sobą czas poza godzinami jej wizyt u niego, czy w ogóle spędzają, czy dzwonią wtedy do siebie, czy gadają ze sobą, kontaktują się each other, etc... domyślam się, że raczej niewiele tego jest... ale to jest w sumie drobiazg... istnieje wiele odmian różnych związków na odległość, takie nieraz potrafią trwać wiele lat i bywają dość udane...
    ale...
    przede wszystkim zazdrość to ciężka choroba umysłu i w tym momencie jestem pewien, że już gościa nie lubię :)
    druga rzecz, która budzi mój niepokój, to pewne (moim zdaniem) porąbanie priorytetów związane z jego hobby... czy jak ona przyjeżdża do niego, to ten cholerny komputer nie może poczekać?... ciekawe, czy w ogóle kiedyś o tym rozmawiali?...
    i jeszcze taki drobiazg przyszedł mi na koniec do głowy... rozumiem, że obecność mamy w domu może przeszkadzać, gdy dwoje ludzi chce razem zrobić to, co lubią robić najbardziej i trudno za każdym razem kupować jej bilet do kina, czy coś w tym guście... ale czy koniecznie oni muszą to robić w tym mieszkaniu?... po co się wściekać, skoro można ruszyć mózgiem i zorganizować sobie to gdzieś indziej?... rzecz jasna nie zawsze się da, ale mam takie niejasne przeczucie, że on nigdy nawet nie próbował...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni się widzą praktyczie non stop. Ta codzienność niemalże ogranicza się do tego pokoju. Jak jej nie ma, wydzwania.
      Mogę to przy okazji gdzieś jeszcze dopisać.
      Powiem Ci, że choć uważał się za pomysłowego, był też leniem i wielkim sknerą. Trudno tutaj o szersze pole manewru. A wystarczyło ją odwiedzać, bo jej rodziców częściej nie było w domu niż jego matki, która lubiła się ładować do ich pokoju bez ostrzeżenia.
      Ale dzięki za te pytania, to też powinno się znaleźć w tekście.

      Usuń
  2. Już ta zmienność nastrojów i w ogóle sposób bycia powinien zapalić czerwoną lampkę, uciekłabym szybko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy by wtedy zaczął myśleć, ale ona na serio się zakochała.

      Usuń
    2. jak wiadomo, zakochanie /inaczej: wzmożony wyrzut endorfin/ tak działa, że znieczula na różne rzeczy :)

      Usuń
  3. "Uwielbiam" takich Kondziów, co to naoglądają się pornoli, a później szukają naiwnej do realizowania ich łóżkowych fantazji. Gdyby jeszcze coś oferował od siebie poza muchami w nosie...
    Ten związek trwał o 3 lata za długo. Mam nadzieję, że Edyta wyciągnęła z niego odpowiednie wnioski i że już nigdy nie da się tak traktować żadnemu odpychającemu typowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mnie się wydaje, że to chyba dobrze, jeśli facet stara się jakoś wzbogacić tą jakby nie było ważną sferę życia w związku i sprawić jak najwięcej frajdy swojej partnerce, a skąd on czerpie pomysły, inspiracje to już jest kompletnie nieistotne... rzecz jasna można by dyskutować, jeśli on wprowadza różne nowinki za bardzo na siłę, wbrew jej protestom, ale pytanie wtedy, czy oni są dobrze dopasowani gustami i temperamentem... takie rzeczy niekoniecznie od razu w praniu wychodzą... ale najważniejsze jest jednak, że w tekście, we wprowadzeniu i w pierwszym rozdziale nic na ten temat nie ma, więc skąd nagle pojawił się taki problem?...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Problem z Kondziem był taki, że zachowywał się jak egoistyczny buhaj nafaszerowany viagrą. I z tym mam problem, a nie z tym, że był "odtwórczo kreatywny" :) Niszczył przy tym poczucie wartości Edyty i nie widział w niej równej sobie osoby. Widział w niej obiekt seksualny, który miał mu dogadzać - tak w łóżku, jak i poza nim. Nie sądzę, by myślał o sprawianiu frajdy Edycie. Z tekstu wyraźnie widać, że zdanie i potrzeby jego dziewczyny mało go interesowały. Tak nie traktuje się osoby, którą się kocha.
      Czytałam niedawno książkę dziewczyny, która świadczyła usługi seksualne w młodości. Przedmiotowe traktowanie Edyty od razu przypomniało mi zachowanie jej klientów.

      Usuń
    3. Zaczął być egoistą. Zaczął wywierać presję, a miał na nią ogromny wpływ. Już nie liczyło się czy ona w ogóle akurat teraz chce z nim pójść do łózka czy nie chce, nie pytał. Ładował się jej do majtek, nie zadawał sobie trudu, by ją najpierw rozpalić, zadawał często ból...
      Czuję, że to też powinnam w którymś rozdziale dopisać. Super się z Wami tworzy tę relację.
      Tak, odpowiedź Taity dokładnie wyraża to, co się działo.

      Usuń
    4. rozumiem... gra w domi/sub zaczęła przekraczać pewne granice...

      Usuń
  4. Czyżby związek z narcyzem? Taki podobno bardzo drenuje mózg...
    Pozdrawiam majowo już!

    OdpowiedzUsuń
  5. Narcyz. I to taki w najgorszym wydaniu! 🫣 Dobrze dobrani partnerzy zazwyczaj cieszą się ze swego pożycia. Udanej, aktywnej majówki dla Was! Pozdrawiam 🤗

    OdpowiedzUsuń
  6. Ups, w życiu bym z takim typem nawet nie zaczynała.
    Dobrego maja, Aniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale biedna zakochała się na zabój.

      Usuń
    2. Tak, to zmienia postać rzeczy. Ale drążąc - choćby to mieszkanie z matką... To też dużo mówi o człowieku.

      Usuń
    3. Byli jeszcze w takim wieku, że nie zastartowali w dorosłość. Ciężko jest wyjść od razu na swoje po skończeniu szkoły. W tej historii on dopiero co skończył Studium policealne. Ona tak naprawdę też jeszcze mieszkała z rodzicami. Mieli po dwadzieścia parę lat, nie oczekiwałabym od razu standardu życia dorosłej osoby.

      Usuń
    4. co mówi o człowieku fakt, że mieszka z matką?
      hm...
      ale nie podpowiadajcie plis, ja sam!...
      begebegeharekrysznacafebiba...
      MAM!
      że nie jest sierotą?...
      LOL...
      p.jzns :)

      Usuń
    5. No na przykład. :D

      Usuń
  7. @_@ Faktycznie zmienność nastrojów u bliskiej osoby by mnie dość mocno przerażała nawet. To jednak coś, co zmusza do pomyślenia na chłodno o tej osobie. Chociaż jak wiadomo przy uczuciach takich jak miłość trudno o chłodne myślenie.

    Dla mnie w ,,Planecie małp" za wiele było wątków naukowych. Jednak takie elementy książki nieco mnie od niej odpychają, zwłaszcza jak jest ich dużo.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątki naukowe odepchnęły mnie od "Moby Dicka". Zanudziły mnie.

      Usuń
  8. Zakochanie nie zwalnia od myślenia, więc nie rozumiem ślepoty i bezgranicznej głupoty, która każe spełniać wszystkie zachcianki męskiego egoisty, byle tylko zatrzymać spodnie przy sobie, bo bez nich dziewczątka żyć nie mogą. Jakbym słyszala sąsiada, który poniża żonę na każdym kroku, a ona wpatrzona w niego jak w obrazek...
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na trzeźwo oceniając, też tego nie rozumiem. To wielki trud opuścić osobę, którą się kocha. Nie każdy ma na to siły.

      Usuń
  9. Miłość... to ciężki kawałek chleba 😉!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Mocna potrzeba miłości, niska samoocena, to wszystko czasem sprawia, że stajemy się ślepi na tak oczywiste sygnały toksyczności relacji. Sama też sobie przypominam niektóre rzeczy, jakie znosiłam w związkach, to łapię się za głowę, gdzie ja ją wtedy miałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edyta miała dość duże poczucie wartości, ale w tym związku je zatracała.

      Usuń