niedziela, 20 października 2024

Pierwsze koty za płoty.

Obiecałam sobie, że emocje zamknę w wierszach, a usta zamknę – powstają wiersze i ciągle paplam...
Postanowiłam spróbować wszystkich smaków Grzańców Galicyjskich – dzisiaj szarlotkowe.
    Kocham pasję. Praca zarobkowa nie jest moją z powołania – czasami nawet jej nienawidzę. Pasja ciągle daje mi satysfakcję, ale żadnych złotówek.
Ciągle nie kupiłam kubków z gałami, bo w końcu nie wiem czy ludzie przestaną przez nie do mnie przychodzić, czy nie.


Aktualizacje moich ostatnich opowiadań z życia wziętych:

1) Od kiedy koleżanka pracuje w drugiej filii, przedstawiciel nie dostarcza mi dalszych wrażeń, koleżanka zaś, milczy w tej sprawie. Nie wiem czy się spotykają.

Dla tych co nie wiedzą, bo przegapili post: koleżanka z pracy romansowała z dużo starszym przedstawicielem handlowym. Mawia się, że gdyby mu nie dała, nie interesowałby się nią aż tak zaciekle. Zeszli mi jednak z pola obserwacji oboje.

2) Starsza koleżanka dalej udaje żonę. Mężczyzna jej snów, nadal utrzymuję facjatę obojętnego, ale subtelnie lubi przez Internet.

Dla tych co nie wiedzą, bo przegapili post: Starsza sporo ode mnie koleżanka, tkwi w małżeństwie – moim osobistym zdaniem – bez sensu: nie kocha, nie ma chemii itd., za to od czerwca jest zadurzona w innym, który jej nawet nie tknie, bo jest mężatką.
    Po częstszym przyglądaniu się tej sprawie, zaczęłam mu kibicować. Aczkolwiek... dla mnie też małżeństwo to świętość. Inaczej moje własne słowa byłyby g.... warte.

To ciekawa historia, poczytajcie ci co nie widzieli ⏩ Dramaty wałęsają się po ludziach..



Mam nowego, zwierzęcego kumpla

Ma na imię Pedros, jest krabem tęczowym.




PikPok mocno posunął się wiekiem. Jak na chomika dżungarskiego, 2 lata to i tak nieźle. Klienci w pracy donoszą, że rok / półtora...
    Była już w stanie bardzo przykrym. Trzymałam ją w rękach nad miską z wodą, żeby się napiła. Apetyt miała do samego końca, temperament zachowała, siły fizyczne osłabły.

Pedros już był z nami, to nie tak, że jedno zwierzę zastąpiłam od razu drugim. Po prostu PikPok trafiła – w celach ułatwienia jej życia – do mniejszego lokum. Wszak jedyną drogą jaką pokonywała, były: domek - miska - domek - kuweta.

Odeszła 16 października (środa), pochowana została w pięknym lesie Brus, nocą przy pełni księżyca.

Stefan zdrów, nie widać po nim symptomów starzenia, syryjskie żyją dłużej. Krab Bob również ma się dobrze. Zostawił jedną wylinkę. 6 eldnerów rośnie, dwa piskorze śmiało sobie poczynają, przylga jest piękna.



Załapałam bakcyla

Fotografia miejska to jedno, ale reportaże to drugie – to również pasja od lat.

Dzisiaj 40 km na rowerze z przewodnikiem. Na całe szczęście wracam już na swój poczciwy grafik pracy, trafią się wreszcie jakieś wolne w tygodniu i będę mogła zacząć Was odwiedzać na blogach.
    Przykre jest to, jak bardzo praca zarobkowa, której się nie czuje, przeszkadza w rozwijaniu pracy, którą się kocha. Harmonogram kolejnych spotkań na listopad już przytuliłam.

38 komentarzy:

  1. Grzaniec Galicyjski... koneser wina uznałby go za tani sikacz nie wart moczenia nim ust, ale ja nie jestem koneserem w tym sensie, że dla mnie cena wina nie ma zbyt wiele wspólnego ze smakiem... zdarzają się wina drogie, wypasione, markowe, szpanerskie, a jednocześnie paskudne... tak więc omawiany wynalazek jest okay, jakoś niedawno jednak dopiero odkryłem, że miewa różne warianty i ostatnio trafił mi się czekoladowy, z pozytywnym skutkiem zresztą...
    świętość małżeństwa... to zależy, jak rozumiemy samo pojęcie "małżeństwa"... czy to, co dana para sobie ustali między sobą, czy pewną formalność, przysłowiowy papierek, który podpisują jako dodatek do tych ustaleń... a zresztą... to ich sprawa, czy własne ustalenia uznają za bardzo ważne /czyli święte/, mnie nic do tego...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no, już dobrze, słusznie dopięłaś swego: śliczna du.. dziewczyna, kobitka, etc /fot.1/, ktoś to w końcu musi powiedzieć :P LOL, chętnie to robię... inna sprawa, że niekoniecznie za śliczność Cię polubiłem... inne fragmenty Ciebie, które udostępniasz między wierszami i krabami też są okay :D

      Usuń
    2. Też uważam, że cena nie świadczy o jakości, poza tym najważniejszą weryfikacją wg mnie, są nasze kubeczki smakowe.
      - Karmelowy mi zasmakował, on jest bardziej balsamiczny z nich wszystkich i nie każdy to toleruje.
      - Ten szarlotkowy też mi bardzo podpasował.
      - Chili w ogóle nie czuć, nie widzę różnicy między nim a zwykłym.
      - Jeszcze mi zostało tiramisu, czekoladowe i być może jakieś jeszcze, nie pamiętam.
      - Miodowe piłam w zeszłym roku, niezłe, ale karmel lepszy.

      Ja rozumiem małżeństwo przez przysięgę, dane sobie wzajem słowo. Jeżeli poszłabym zdradzać, moje słowo byłoby g... warte. Moje czyny względem danego komuś słowa, świadczą o mnie.
      To jest jedna rzecz - jakim człowiekiem jestem, czy można mi ufać, czy mówię ludziom prawdę.
      Druga sprawa to traktowanie najbliższego człowieka. Jeżeli nie potrafię dochować wierności, jeżeli oszukuję, również okazuje się, że jestem nieszczera, niegodna zaufania, tym bardziej powierzenia serca. Następny mężczyzna może połączyć kropki i pomyśleć - skoro zostawiła jego, to i mnie zostawi.
      Dlatego tego typu historie (zakochała się i poszła w tany), za bardzo do mnie nie przemawiają.
      Cały czas - żeby była jasność - mówię o zwykłej sytuacji bez ekstremów, typu "zostawiła go, bo ją uderzył i poszła do innego".

      A dzięki ;) i szczerze przyznam, nie lubię być oceniana przez wygląd, bo często są to opinie niezbyt adekwatne do tego, co mam w głowie. Ale z Tobą inna sprawa, bo czytasz co piszę i widzisz, że coś w tej głowie jednak jest. ;)

      Usuń
    3. wtedy oprócz czekoladowego kupiłem chili, testowałem jakoś kilka dni później i faktycznie, wcale tego chili nie było czuć... tiramisu było, ale tylko teoretycznie, kartka z ceną, ale realnie nie było obecne na półce...
      ...
      przysięga... hm... może inaczej... po prostu jest taki moment, że dwoje ludzi patrzy sobie w oczy i pojawia się taki jakby dymek w komiksie: "aha, wygląda na to, że jesteśmy razem ze sobą"... i wtedy można sobie pogadać na temat reguł gry, które jakoś tam po drodze się kształtują... za to formalny /urzędowy, religijny, etc/ ślub jest dla mnie pewnym dodatkiem, niekoniecznym bynajmniej... kiedyś z pewną panią popełniliśmy taki ślub aby zrobić przyjemność (głównie) jej rodzicom, ale dla nas nie miał on zbytniego znaczenia... inna sprawa, że fajna zabawa wtedy była... obecnie jesteśmy już dawno po rozwodzie, nie jesteśmy ze sobą, ale nadal się kumplujemy, czy nawet przyjaźnimy... rozumiem ludzi, dla których owa formalność może być szalenie ważna, tylko jest jedno "ale"... wiele osób wchodzi w związki po to tylko, aby "być w związku", a nie po to, aby być z tą drugą, konkretną osobą... jestem pewien, że czujesz, o co mi chodzi... takie związki często po jakimś czasie okazują się być do bani, ci ludzie spędzają wtedy życie w jakiejś porąbanej sytuacji i nie bardzo wiedzą, co z tym dalej zrobić...
      kwestia wierności... lojalność mentalna dla mnie wynika z samej definicji związku, wydaje mi się czymś oczywistym... za to "pakt na wyłączność" w sprawach bazowych (cielesnych) obowiązuje w 95% lub więcej związków, przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce czasem bywa rozmaicie... ale moja wierność nie wynika z jakichś przysiąg, tylko z lenistwa... mam super kobitkę, mamy ze sobą super relacje i to powoduje brak motywacji, aby szukać przygód (przeważnie kłopotów) gdzieś na boku... ona zaś nie jest lękowa (czyli zazdrosna), nie ma deficytów poczucia własnej wartości i znakiem tego nie tworzy problemu z sytuacji, gdy na przykład siedzimy w kafejce, a ja flirtuję z kelnerką...
      w poprzednich związkach też nie zdarzało mi się zdradzać swoich ladies z tych samych powodów, bo to były (paradoksalnie) udane związki /poza jednym, takim do dyskusji/, więc kolokwialnie mówiąc inne dupy nie były mi w głowie :)
      ...
      uroda, taka czysto fizyczna dla mnie jest istotna tylko wtedy, gdy w grę wchodzą relacje natury erotycznej... nasze wzajemne relacje akurat takie nie są, więc moja ocena Twojej powierzchowności nie ma znaczenia /tak na poważnie/, nie ma żadnego wpływu na fakt, że fajnie mi się z Tobą gada, a fajne gadanie ma też to do siebie, że nieźle jest wtedy powiedzieć tej drugiej stronie coś miłego :) za to czy ja to "coś miłego" mówię szczerze to już musisz sama wyczuć, po prostu nie da się inaczej, taka już jest konstrukcja świata, LOL...
      ...
      aha, o co chodzi z przylgą?... generalnie staram się Ciebie uważnie i regularnie czytać, więc z grubsza wiem, o czym piszesz, ale ta przylga gdzieś mi umknęła... więc mam takiego plisa, żebyś... wisz, rozumisz :D

      Usuń
    4. Chodzi mi bardziej o to, by nie robić skoków w bok, jak już się jest w takim formalnym związku. Uważam, że jeżeli pojawia się do tego skłonność, to należałoby się uprzednio rozwieść, bo po co to dalej utrzymywać i udawać między sobą, że jest super, jednocześnie marząc o innym?
      Oczywiście jeśli chodzi o sprawy, nazwijmy to - religijne, to jest mega indywidualna kwestia i nie rozważałabym jej na biało albo czarno (nie myślę po katolicku, przypominam).

      Daleka jestem od tego, by być z kimś - żeby być z kimś.

      Rozumiem o co chodzi. My z mężem żartujemy sobie czasem, że ktoś mi wpadł w oko i on na niby to popiera. Śmieszne sytuacje.

      Nigdy nie zdradzałam. Jak było nie halo, rozstawałam się i tyle. Jak kimś nowym się interesowałam, to zawsze w sytuacji gdy byłam już wolna.

      PRZYLGA TO RYBA. :D

      Usuń
    5. tak myślałem, że jakiś stworek wodny, a teraz sobie właśnie oglądam fotki tych przylg :) przypuszczam, że one się żywią jak glonojad, coś w tym guście, tak?...
      ...
      z tą moją Byłą, jedyną, z którą mieliśmy formalny ślub, jak się realnie rozstaliśmy to jeszcze przez rok mieszkaliśmy razem, spaliśmy w jednym łóżku "grzecznie" jak siostra z bratem, tylko mieliśmy umowę, że nie sprowadzamy do domu swoich chwilowych sympatii, za to formalny rozwód wzięliśmy ze sporym opóźnieniem, co tylko świadczy o tym, jaki mieliśmy olewający stosunek do samej instytucji... potem ona się wyprowadziła do nowego faceta, a ja byłem zadowolony, bo znałem człowieka, wiedziałem, że jest okay, porządne chłopisko... i wtedy dopiero napisaliśmy papier do sądu, bo on chciał, żeby wyprostować sprawę od tej formalnej strony, a poza tym miał stracha, że ona do mnie wróci...
      ale to jeszcze drobiazg... mój kumpel gdy się rozstał ze swoją żoną, to zamieszkali oddzielnie, ale rozwód wzięli dopiero po dziewięciu latach, bo wcześniej nie mieli takiej potrzeby... opowiedział mi, że sędzina na sprawie była strasznie zdziwiona, w ogóle nie pojmowała tej sytuacji, wietrzyła jakiś przekręt, czy coś w tym stylu, LOL...
      ale zrozumiale jest, że w obu sytuacjach trudno mówić o jakiejś ewentualnej zdradzie, skoro obie strony ustaliły, że realnie już ze sobą nie są... formalny rozwód wtedy jest tylko taką symboliczną kropką nad "i"...

      Usuń
    6. Tak, glony chętnie, ale w warunkach domowych raczej nie ma, więc trzeba dorzucać pastylki. ;)

      To jest O.K., bo ustalić koniec związku, to jakby również formalna kwestia. A w papierach też byłoby lepiej, żeby się zgadzało, no bo faktycznie nowa sympatia mogłaby mieć z tym problem.
      Mi chodzi o zdradę - w czasie trwania ustalonego związku. XD

      A sama świętość danego słowa i ślubowanie przed ukochanym przy światkach, może jest takie trochę patetyczne, ale dla mnie ma znaczenie.
      Moja koleżanka, o której opowiadałam, ma impas, bo mogła być już dawno po rozwodzie i nie mieć problemu. Może teraz byłaby szczęśliwa z tym, co jej się tak podoba od czerwca.
      Ale z kolei obie mamy tak poukładane w głowach, że małżeństwo to już basta i nie ma nic więcej. Jednakże - jak wspomniałam dużo wcześniej - są wyjątki. To kolejny długaśny temat.

      Usuń
    7. jak pamiętam czasy swoich akwariów, to rozwojowi glonów sprzyjało oświetlenie oparte na archaicznych żarówkach, dopiero zmiana na świetlówki zahamowała ich wzrost...
      ...
      w kwestii zdrady itp spraw mamy jasność i zgodność poglądów... aczkolwiek znane są też przypadki tzw. "martwych związków", czyli takich tylko z nazwy i z dokumentów, ale realnie będących fikcją, gdzie mimo to romans z osobą trzecią ta druga osoba uważa za zdradę... tak w ogóle, to jest mnóstwo takich dziwnych związków(?), gdzie komunikacja jest do bani, a obie strony mają zupełnie odmienne zdania na temat tego, co się między nimi rozgrywa, ze względu właśnie na te deficyty komunikacji między nimi... ale to już osobny temat...
      ...
      potrzebę ceremonii, rytuału jak najbardziej rozumiem... kiedyś byłem w pewnym związku nierejestrowanym, ale czasem sobie na luzie gadaliśmy na te tematy i owa Pani kiedyś westchnęła, że chciałaby mieć właśnie taką wypasioną ceremonię... a ja sobie pomyślałem wtedy, że dlaczego miałbym jej odmawiać tej przyjemności?... zaczęliśmy wtedy częściej o tym rozmawiać i być może doszłoby to do skutku, tylko nagle nam się związek rozleciał... mimo to wspominam go jako jak najbardziej udany, tylko ta końcówka nam jakby pechowo wyszła...

      Usuń
    8. Złe oświetlenie oraz za blisko słońca - to najczęstsze powody.
      Jestem chyba w mniejszości kobiet, które nie lubią wesel. Sam ślub, jakiś kameralny, może sobie być, ale potem od razu podróż poślubna. XD Niestety w życiu nie jest tak jak sobie człowiek wymarzy i wesele miałam.

      Usuń
  2. Grzańce Galicyjskie, powiadasz? Kojarzę ten klasyczny, dobry był. O wersjach smakowych nie miałam pojęcia, ale dzięki Tobie wiem, że je sprawdzę.
    Przykro mi, że czasami pojawia się u Ciebie aż taka niechęć do pracy zawodowej. Ech, żeby taka praca czasem była chociaż zwykłym, neutralnym elementem...
    Moro i szarości są piękne.
    Kubeczki z wyłupiastymi patrzałami były pocieszne, nie wiem, czemu miałyby kogokolwiek zniechęcać do odwiedzin.
    Jeśli chodzi o kobietę romansującą ze starszym od niej przedstawicielem handlowym - obserwacja ich, musiała być interesującym doświadczeniem. Ludzie lubią mówić różne rzeczy, ale tak naprawdę, chyba nie da się dojść do tego, jak między tymi dwoma osobami jest/było naprawdę.
    Co do koleżanki udającej żonę - zawsze mnie interesuje, co siedzi w głowach takich osób, czym się kierują, jakie procesy w nich zachodzą. Chyba muszę nadrobić post o tym...
    Pedros taki uroczy! ❤️
    Och, niebawem więc zajrzę i na twój łódzki blog. I cieszę się, że twoje zdjęcia zostały doceniane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. te Grzańce smakowe to chyba pewna nowość na rynku... co prawda nie monitoruję zbyt dokładnie półek sklepowych z alkoholami, nie robię zbyt często zakupów w tym dziale, ale jakoś nie przypominam sobie, abym je wcześniej kiedyś widywał... dopiero jakoś niedawno wbiły mi się w oczy...
      p.jzns :)

      Usuń
    2. Zauważyłam, że w monopolowych nie występuje wcale, albo tylko ten klasyczny. W marketach są wszystkie smaki.

      Zwykłam mawiać, że dobra praca to przynajmniej taka, która nie przeszkadza w życiu. Relacje są też ważne. Dłużej zostaję w tych firmach, w których te relacje są bardzo dobre.
      W obecnej mojej pracy między pracownikami jest O.K., z szefostwem różnie. Handel nie jest moim z powołania, więc mimo rodzaju branży (zoologia tym razem), dla mnie zawsze to będzie tylko handel i tylko sklep. Wiem na pewno, że do spożywki już nie chcę wracać.
      No i czas, grafik pracy w handlu zawsze będzie absorbujący i zawsze będzie z większym naciskiem na weekendy. Przy moich obecnych staraniach o bycie zauważoną przez miasto, jest to problem znaczący, bo nie mogę bywać tam gdzie powinnam się pojawić już oficjalnie.

      Ludzie mi pisali, że kubeczki są okropne. XD

      Koleżanka mi się nie zwierza, więc nie wiem wiem co było, a czego nie było. Niemniej jest w stałym związku z partnerem, zamieszkali ze sobą niedawno, tym bardziej jej romansowanie było nawet skandaliczne. XD

      Przeczytaj post, bo tam wywlekłam myśli koleżanki. Pozwoliła mi na to, bo nie mamy na blogu nikogo wspólnego, poza tym nazwiska nie podaję, to mogła być przecież każda dziołcha z mojego środowiska. A ta koleżanka nie opowiedziała o tym mężczyźnie dotąd nikomu, więc nie będzie podejrzeń. Chroni się mimo wszystko.

      Grzańce są teraz na wyspach promocyjnych, bo zimno się zrobiło. XD

      Usuń
  3. Najważniejsze że dzieje się sporo i czujesz, że żyjesz, no i inni zauważają i doceniają.
    Trudno połączyć pasję z zarabianiem, ale nigdy nie mów NIGDY, Jack London tez nieciekawie zaczynał:-)
    Krab bardzo urokliwy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, choć wg grafiku na listopad, nie mogę się pojawić na żadnych wydarzeniu, na którym pojawić się powinnam i to już oficjalnie. Znowu stres, próby zamieniania się zmianami, nie lubię tego... Pewnie i tak coś będę musiała odpuścić.

      Usuń
  4. Grzańce kocham zimą. Pedros wymiata!!! 💕💕💕💕💕

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A do akwarium z krabem Bobem, dorzuciłam jeszcze wczoraj 3 razbory galaxy.

      Usuń
    2. razbora galaxy... wrzucam na gugiela i mam: Danio margaritatus... jak byłem dzieciak, to miałem akwarium, a w nim między innymi Danio pręgowane, śmigały po obiekcie jakby miały motorki w tych-tam... ale jak tak patrzę po kształtach, to te galaxy nie są chyba tak śmigalskie?...
      a mam pytanie: czy masz w sklepie gurami?... dwuplamiste, mozaikowe, jakieś tam jeszcze... mam pewien sentyment do tego gatunku... bardzo ciekawa rybka, która uzupełnia deficyt tlenu pobierając go z powietrza nad zbiornikiem... ma fajne "wąsy" na miejscu płetw piersiowych... płynie sobie spokojnie, dostojnie i nagle myk do góry, właśnie po haust atmosfery... rybka nieagresywna, ale rozmiarami budząca respekt... pamiętam, że pod ich ochronę udawały się różne maluchy, na które polowały akary i skalary... jeszcze nie miałem wtedy drugiego zbiornika, a także wiedzy i doświadczenia, żeby odpowiednio separować różne gatunki od siebie...

      Usuń
    3. Pręgowane są bardziej śmigalskie niż te. Mam małe akwarium, kupowałam je jako lokum dla kraba mekhong, a potem jakoś tak wyszło, że pojawiły się ryby. XD Nie chcę "przeludnić", więc to jest już ostatnie zarybianie.
      Mam gurami mozaikowe i złote. Mieliśmy kiedyś całujące.

      Usuń
    4. całujący faktycznie całuśny ma ten dziobek, jak widzę na fotkach, za to przeglądając inne znalazłem też czekoladowego :)

      Usuń
    5. Czy rybkom towarzystwo kraba nie zaszkodzi?

      Usuń
    6. Temu doborowi nie zaszkodzi. Żyją, krab ich nie gania, a z piskorkami nawet się kumpluje, razem spożywają posiłki.

      Usuń
    7. Mam nadzieję, że nie rybki 😅

      Usuń
    8. Nie, taką specjalną karmę. Krab chętnie zjadłby rybki, ale tych akurat nie rusza. :)

      Usuń
  5. Żyjesz na pełnych obrotach... tak trzymaj 🙂!!!
    Krabik jest prześwietny 🤩!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Całe lata świetlne mnie tu nie było, zgubiłam Cię dziewczyno! Zraziłam się do grzańców kupionych w sklepie, smakują podle. Piję tylko te jarmarczne, a tak ogólnie to alkoholu unikam. Paznokcie sama malowałaś?

    Co do pracy zarobkowej zgodzę się w pełni, tracimy na nią połowę życia i pozwalamy życiu przeciekać przez palce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grzańce mam ulubione, oraz takie, których unikam. Galicyjski właściwie pijam też na jarmarkach.
      Paznokcie sama maluję, jeden kolor albo wzorki -jak specjalna wena chwyci. XD Zwykłymi lakierami z drogerii.

      Staram się przekształcić pasję na coś więcej, ale domyślam się, że na to potrzeba jeszcze szmat czasu. Szlifuję swój warsztat - jak zawsze - i wkładam serce w pracę w social mediach. Widzę, że ludziom przypadło do gustu to co robię, staję się zauważona, mam coraz więcej obserwatorów i uszczęśliwia mnie to. Nie spocznę na laurach, chcę się uczyć dalej, jak dobrze pójdzie, to i lekcja z fotografii będzie.

      Cieszę się, że Cię tu widzę. :) Ponieważ życie dzielę jakby na dwie prace, nie bywam ostatnio na blogach. A lubię to, więc będę o ten czas się starać.

      Usuń
    2. Z paznokciami mam podobnie, ale bardzo nie lubię ich malować. Hybryda za to okropnie niszczy mi paznokcie i w sumie nie wiadomo na ile jest rakotwórcza, więc sobie odpuściłam.

      Domyślam się, że mówisz o Twojej pasji jaką jest miasto Łódź. Każda pasja wymaga czasu i szlifu. Mi się od dawna marzy nowy aparat, ale wiadomo jak to w życiu, ciągle są inne potrzeby.

      Ja też się cieszę, że w końcu tu zawitałam. Wróciłabym do blogosfery, ale w sumie z moich czytaczy zostały może dwie osoby. Brakuje mi tego zbierania, porządkowania swoich myśli i interakcji z Wami.

      Usuń
    3. Żeby malować, trzeba też mieć czas, (czas wyschnięcia). Jest to u mnie specjalność z okazji wolnego, oraz chęci na kolor.
      Chodzenie do kosmetyczki na paznokcie odpada. Raz że sama potem tego nie zdejmę, dwa że w moim odczuciu to jest strata czasu i pieniędzy.

      Rozwijam się jako fotograf miejski i kulturowy. Z moich zdjęć korzystają w tej chwili różne instytucje, Dom Kultury, przewodnicy itd. Trzeba czasu żeby wyrobić markę. Nie wiem czy obserwujesz mnie na FB, codziennie coś wrzucam, to miasto ma potencjał, tematów krocie, wydarzeń też bez liku.
      Na pewno pamiętasz jak na emigracji tęskniłam za życiem kulturowym. Właśnie rozwinęłam skrzydła.

      Mi też tego brakuje, ale dziś znów napięty grafik, jutro do pracy, po jutrze raczej bez komputera. Planuję wycieczkę w dalszy teren. :)

      Usuń
  7. W końcu zajrzałam i tu. :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Sporo się u Ciebie dzieje. Żyjesz na pełnych obrotach. Pedros uroczy!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I na razie nie zamierzam zwalniać, listopad będzie pełen wyzwań. W grudniu już nie będę taka sama.

      Usuń
  9. Gratuluje z okazji łódzkich sukcesów. Bravo, bravo, baravissimo! Pamiętam jak chowałam jednego czy drugiego homika jaka była rozpacz i morze łez. Skutecznie mnie do siebie zniechęciły tym swoim umieraniem. No ale znów zaczynam myśleć o kawiach. 🫣🤫 Może mi przejdzie? Oby. 😄 Dla Pedrosa mam piosenkę:
    https://youtu.be/LDU_Txk06tM?si=fjh_f2qMLZVlwTnV

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mąż chce kawię jak Stefan odejdzie. Mocno się przed tym wzbraniam, bo to jak dla mnie, za głośne i zbyt absorbujące stworzenie. Wolałabym w terrarium po nim stworzyć eldorado dla Pedrosa i babę mu dokupić.
      Kapitalny teledysk :D

      Usuń
  10. Witaj
    Gratuluję tego sukcesu.
    Uroczy ten Twój nowy przyjaciel. Mam nadzieję, że mąż długo będzie czekał na kawię....
    Życzę dużo słońca i ciepła tego wewnętrznego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podziękowania należą się tym, którzy mnie wspierają i chcą oglądać to, co ja tworzę. Bez ludzi by to się nie udało.
      Ja też mam taką nadzieję... XD
      Serdecznie dziękuję i Tobie życzę dokładnie tego samego. :)

      Usuń