Para unosiła się ponad kubkiem w pudrowym kolorze. Pachniała bananami i brzoskwiniami. Owocowa herbata osładzała perspektywę nadchodzącego wieczoru.
– Nic nie szkodzi – powiedziała do towarzyszącego jej przyjaciela. – Nic nie szkodzi, że znowu życie płata figla, że coś znowu idzie nie po myśli. Ważne że nie jestem z tym sama.
I nic by nie mówił, bo te słowa nie wymagały komentarza, ale zobaczył za oknem coś, co może odmienić najbliższe sekundy jej życia, więc zdecydował się zagłuszyć ciszę ciężkim tembrem swojego barytonu:
– Odwróć się i zobacz.
Spojrzała przez okno, a tam na niebie złote lśnienie, które słodko korelowało z obecną chwilą, ze spokojem, z "nic nie muszę", z "donikąd się nie spieszę".
Chwyciła za aparat i zrobiła zdjęcie w najlepszym momencie. Ta chwila trwała dosłownie sekundę.
– Ta herbata jest doskonała – powiedział, kiedy jej artystyczne emocje opadły. – Słodka, mimo że bez cukru.
– Jak zimowy kadr w pochmurny, wietrzny dzień, ale światło zawsze robi robotę.