Definicją mojego życia mogłoby być słowo "eksploracja", albo "rekonesans". Czasami podejrzewam je o słowo "pluskwa", bo lubię pójść tam, gdzie wiedzie mnie ciekawość, a niekoniecznie jest to komu potrzebne (z odniesieniem do "poznaj wroga"). Już nawet nie powiem co mam na myśli... i czy jest jednoznaczne z łażeniem po dawnych kwaterach ludzi odpowiedzialnych za rzeź, tego jednak nie wiem.
Moja codzienność krąży wokół dziwnych szlaków, nawet jeśli to będą wcale nienadzwyczajne kierunki, to powiadam Wam – bywałam w życiu jak czołg – musiałam wleźć, doświadczyć i sama się przekonać. W życiu jak i w trasie. Ostatnio jednak coś się zmieniło. Mam dosyć tych doświadczeń, a ostrzeżenia – jak te znaki na niebie i ziemi – zawsze były, zawsze je widziałam. Cóż... to temat na inny raz.
Działo się tego dnia coś niezwykłego, jakby odpowiedź na prośbę, która gdzieś tam w głowie zagrała nutkę – deszcz, który zapowiedziano w obfitości – lubię deszcz, ale czasem przeszkadza; padał, kiedy byliśmy pod dachem, zatrzymywał swe ronienia, kiedy wychodziliśmy na zewnątrz.
MAMERKI
(niem. Mauerwald)
Osada leśna bez mieszkańców. Już z definicji staje się ciekawe, a dowiedziawszy się że tam znajduje się jeden z najlepiej zachowanych w Polsce kompleksów niezniszczonych bunkrów niemieckich z okresu II wojny światowej – Kwatera Główna Niemieckich Wojsk Lądowych (OKH), wiadomym było, że trzeba to miejsce zbadać!
Mieszkało tu 40 najwyższych generałów i feldmarszałków, 1500 oficerów i żołnierzy Wehrmachtu. 30 schronów żelbetonowych, które niezniszczone zachowały się do naszych czasów.